Jak dbać o zioła w doniczkach, by długo z nich korzystać
Jak zadbać o zioła w doniczkach, które chętnie kupujemy, a potem często żałujemy, bo roślinka padła, zanim ją w pełni wykorzystaliśmy? Co zrobić, by jak najdłużej cieszyć się swoim mikroogródkiem i czerpać z niego roślinne dodatki o najwyższej wartości? Oto porady dotyczące najpopularniejszych ziół w doniczkach.
Spis treści
- Jakie doniczki będą najlepsze dla ziół?
- Odpowiednie stanowisko
- Jak często podlewać zioła
- Stawiamy na bioróżnorodność
- Zero waste rządzi
- Zobacz wideo i dowiedz się więcej o ziołach w domu i na balkonie!
Jeśli chcemy, aby nasze zioła zagościły u nas na dłużej, powinniśmy zadbać o kilka szczegółów: zapewnić im odpowiednie doniczki oraz ustalić, które miejsce w domu ma dla nich odpowiednie nasłonecznie, jak często je podlewać i czym ewentualnie wzmacniać. Cóż, diabeł tkwi w szczegółach.
Jakie doniczki będą najlepsze dla ziół?
Kupiwszy zioła w markecie bądź na bazarze, większość z nas przesadza je do nowych doniczek. Czy warto to robić? Tak, bo dostarczając nowej doniczki, dajemy im możliwość rozrastania się. Które doniczki wybrać? Okazuje się, że nawet kolor ma znaczenie. Wybierajmy doniczki w jasnych kolorach, dlatego że ciemne nagrzewają się od promieni słonecznych, przez co może dojść do przegrzania naszej rośliny. Z tego samego powodu, jeżeli nasze ziółko wymaga ekspozycji w pełnym słońcu, zrezygnujmy z doniczek i osłonek metalowych oraz szklanych.
Najlepsze do uprawy ziół są doniczki gliniane i z terakoty. Ich atutem jest przepuszczalność powietrza i wody – korzenie posadzonych w nich roślin mogą swobodnie oddychać. Poza tym – zwłaszcza gliniane – regulują wilgotność podłoża. Same mocno nasiąkają wilgocią, a gdy trzeba, oddają ją roślinie i obniżają ciepłotę ziemi, chroniąc ją przed przegrzaniem.
Czy plastikowe doniczki są dobre dla ziół? Cóż, pamiętajmy, że mikroplastik przedostaje się wszędzie, także do gleby, korzeni roślin, a my przecież zioła w ten czy inny sposób będziemy spożywać.
Odpowiednie stanowisko
Ważne jest ustalenie, jak kupione zioło reaguje na natężenie promieni słonecznych, którą stronę świata preferuje. Rośliny sprzedawane w sklepach ogrodniczych są zaopatrzone w takie informacje (w formie fiszek, nadruku na folii itp.). Niemniej i tak zawsze warto dopytać sprzedawcę, czy roślina woli mocne słońce czy raczej półcień, cień, umiarkowane nasłonecznienie – i ocenić, czy rzeczywiście będziemy w stanie zapewnić jej takie warunki. Jeśli mamy parapet od strony zachodniej i południowej sprawdzą się u nas zioła, które są wręcz ciepłolube i nie przeszkadza im mocne nasłonecznienie. Należą do nich m.in. drzewko laurowe (wawrzyn), które pochodzi z terenów suchych i słonecznych (notabene spopularyzowała go u nas królowa Bona Sworza, która była Włoszką). Podobnie mają bazylia, lubczyk, oregano, papryczki (chili, habanero, jalapeño, piri piri itp.), rozmaryn, tymianek. Musimy mieć świadomość, że bazylia kupowana w markecie ma krótki żywot. Jeśli więc chcemy, by zagościła u nas na dłużej, zainwestujmy w zakup bezpośrednio od ogrodnika czy ze specjalistycznego sklepu ogrodniczego lub wysiejmy sami z nasion.
Jeśli okna w naszym mieszkaniu/domu wychodzą na wschodnią bądź północną stronę, zaprzyjaźnijmy się z ziołami, którym wystarcza krótki okres naświetlenia w ciągu dnia i które lubią rozproszone światło i półcień. Należą do nich: czosnek niedźwiedzi, estragon, kolendra, koper, mięta, szałwia, a także rzeżucha.
Z mojego doświadczenia wynika, że posadzony na szczypior czosnek (z ząbka), a także cebula czują się świetnie po każdej stronie świata.
Jak często podlewać zioła
Nie ma jednej recepty – podobnie jak przy preferencjach dotyczących stanowiska na parapecie, tak samo jedne grupy roślin lubią obfite podlewanie, inne umiarkowane. Na pewno nie warto przelewać wawrzynu, papryki, szałwii, rozmarynu. Z kolei obficie należy podlewać kolendrę, lubczyk czy miętę. Jeśli chodzi o bazylię, to niby nie ma większych wymagań, jednak gdy ją przesuszymy, to zacznie formować kwiaty, przez co będzie mieć mniej liści, w dodatku o wiele też mniej aromatycznych.
Generalnie, podlewamy rośliny z rana (letnie słońce przy podlewaniu w południe i wczesne popołudnie mogłoby poparzyć listki), deszczówką albo odstałą wodą. Najlepiej wlewać roślinom wodę na podstawek.
Stawiamy na bioróżnorodność
„Bioróżnorodność” to nie tylko modne hasło, ale także klucz do sukcesu na parapecie, a zwłaszcza na balkonie i w przydomowych ogródkach czy na działkach. Dzięki niej nakręcamy samoregulację naszego mikroklimatu. Przede wszystkim warto zadbać o dobre towarzystwo dla swoich roślin. Te, które nie lubią pełnego słońca, mogą rosnąć w cieniu słońcolubych. Ważne, co rośliny mają do zaoferowania w tym towarzystwie wzajemnej adoracji. Kwitnące, takie jak lawenda czy cebula i czosnek (którym na to pozwolimy), nie dość, że będą przywabiać zapylacze (muchówki, pszczoły, trzmiele itp.), które potrzebne są do zapylenia papryki, pomidorów czy truskawek, to jeszcze będą odstraszać mszyce, a lawenda przy okazji komary. Warto to wciąż pod uwagę, komponując swój miniogródek na balkonie, tarasie czy pod domem. Ja na przykład, gdy uprawiałam na balkonie pomidorki koktajlowe, wtykałam w tę samą donicę ząbki czosnku na szczypior, tak samo jak u papryki piri piri, a w cieniu lubczyku rosła u mnie mięta pieprzowa.
Zero waste rządzi
W pielęgnacji naszego parapetowego dobrodziejstwa (ale też balkonowego i przydomowego ogródka) ważne jest też odpowiednie nawożenie. I nie musimy wydawać na to krocie – postawmy na naturalne odżywki. Po co nam – w dodatku droga – chemia?
Zostały nam skorupki po jajkach? Wspaniale – to doskonałe źródło wapnia, dzięki któremu powstaje próchnica odpowiadająca za żyzność gleby. Warto więc zbierać i suszyć skorupki. Roztarte na proszek można zmieszać z ziemią albo podsypać pod korzenie sadzonej w donicy rośliny. Za taką odżywkę obfitym plonem odwdzięczą się cebula, cukinie, czosnek, fasola, kapusta, lawenda, ogórki, pomidory, szczypior czy rosnące w ogrodzie drzewa derenia i bzu czarnego. Zaszkodzić za to może ona borówce amerykańskiej, która lubi gleby o kwaśnym odczynie (a nawóz ze skorupek z jaj sprzyja odkwaszaniu ziemi). Za to będzie przeszczęśliwa z mieszanki ziemi z fusami od kawy, podobnie zresztą jak pomidory i truskawki. Dodatkowo fusy z kawy odstraszą muszki ziemiórki (to te małe łobuzy, które lubią latać przy naszej twarzy, a do tego ich larwy podgryzają korzenie roślin).
Niedawno robiłaś drożdżówkę i zostały ci drożdże, na które nie masz pomysłu? Zrób z nich odżywkę wspaniale działającą na korzenie roślin: 10 dkg drożdży należy zalać litrem przegotowanej i ostudzonej wody, odczekać godzinę – i podlać nią nasze rośliny (nie tylko zioła). Dobrze to robić raz na 2 tygodnie.
A jeśli nasze rośliny już dopadły mszyce, to możemy je potraktować mieszanką z 25 g roztarte czosnku, rozprowadzonego w litrze wody – taki roztwór musi odstać dobę, a wówczas rozcieńczamy go jeszcze z wodą (w stosunku 1:1) i spryskujemy nim nasze rośliny. Skuteczny w walce z mszycami jest też… tytoń z papierosa – 50 g rozprowadzamy w ½ litrze gorącej wody i zostawiamy na dobę. Po tym czasie wywar przecedzamy i zabieramy się do oprysku – wystarczy jeden (ewentualnie dla wzmocnieni efektu możemy go powtórzyć po 2–3 tygodniach). Do obu roztworów, dla lepszej jego przyczepności, możemy dodać trochę płatków mydlanych. Do tego zadbać o towarzystwo nagietka, który przywabia biedronki, a te jak wiadomo – a jeszcze bardziej ich larwy, są prawdziwą maszynką do zabijania, czyli zjadania, mszyc.