Uroczysta inauguracja Szlaku Kulinarnego Warszawy [MENU i RECENZJA KULINARNA]

2019-09-12 9:45

Od 16 września rusza Szlak Kulinarny Warszawy.  Inauguracyjna kolacja Szlaku Kulinarnego Warszawy odbyła się w gościnnych progach Hotelu Indigo. Organizatorem tego niezwykłego posiłku, na które złożyły się dania inspirowane historyczną kuchnią warszawską, było sieć hurtowni Makro Polska. W kolacji uczestniczyli warszawscy restauratorzy oraz przedstawiciele prasy, w tym Beszamel.pl Posiłek przygotowali najlepsi szefowie kuchni. Było to inspirujące i niezwykle smaczne wydarzenie.  Turyści! Przybywajcie tłumnie! Warszawski Szlak Kulinarny zapowiada się pysznie!

Warszawski szlak kulinarny
Autor: materiały prasowe MAKRO Najsmaczniejsza opowieść o kuchni warszawskiej dzieje się przy stole

Menu II spotkania Historycznego Stołu Kulinarnego

Przystawka

karp / homar / leśne zioła / proso

Rafał Zaręba, szef kuchni Akademii Inspiracji Makro w Warszawie

 

Zupa

burak / mango / maślanka / „rura” / rokitnik

Michał Grzywacz, szef kuchni hali nr 1 Makro w Warszawie

Cezary Powała, szef kuchni hali nr 1 Makro w Warszawie

 

Danie główne I

jesiotr / kapary / bułka tarta / lube ziółka

Rafał Zaręba, szef kuchni Akademii Inspiracji Makro w Warszawie

 

Danie główne II

kurczak zagrodowy / wątróbka / pietruszka

Marek Maternowski, szef kuchni Bagatela 12 w Warszawie

 

Deser I

czarny bez / poziomka / belgijska czekolada / szczaw czerwony

Michał Grzywacz, szef kuchni hali nr 1 Makro w Warszawie

Cezary Powała, szef kuchni hali nr 1 Makro w Warszawie

 

Deser II

selekcja serów / miód lawendowy / rokitnik / wiśnia

Rafał Zaręba, szef kuchni Akademii Inspiracji Makro w Warszawie

 

Nóżki w galarecie, słynne pyzy z Różycaflaki po warszawskutorcik W-Z, czy bomba owocowa wyznaczają kolejne przystanki na tej arcysmacznej trasie turystycznej. Temat inauguracyjnego posiłku był zatem ściśle określony. 

Posiłek z 6 dań przygotowali warszawscy szefowie kuchni. Zadanie było trudne, kucharze musieli zinterpretować w nowoczesny sposób przepisy sprzed 100, a nawet 300 lat. Musieli odwołać się do swojego doświadczenia i do smaku zakodowanego w naszych genach. Trudno bowiem odtworzyć przepis, którego dzisiaj nikt nie robi. 

Zadanie utrudniał fakt, że kolację trzeba było wydać dla kilkudziesięciu osób jednocześnie. Elementy potraw kucharze przygotowali wcześniej i dowieźli na miejsce w podgrzewaczach.  Organizacyjnie jest to zawsze zadanie karkołomne. 

Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję, przy takim przedsięwzięciu, żeby wszystko się udało, goście muszą zasiąść do stołu punktualnie. Niestety powtórzył się koszmar wszystkich imprez, przedłużające się oczekiwanie na spóźnialskich. Nikogo nie tłumaczą komunikacyjne korki, gdy w efekcie czeka nas kulinarna porażka. Dla kuchni każde opóźnienie to śmierć dania na talerzu. Osobiście uważam, że jeśli nie czekamy na głowę państwa, to spóźnialskich należy ignorować. Choćby z elementarnego szacunku dla sztuki kuchennej. 

Mimo tych niedogodności, w efekcie których na talerzach pojawiły się gumo podobne grzanki, kolacja była bardzo smacznym wydarzeniem.

Uzbrojeni w baterię sztućów i szklanek od Gastro Magic zasiedliśmy za stołami, by podziwiać arcydzieła sztuki kulinarnej podane na przepięknej zastawie od firmy Lubiana. 

Posiłek otwierała zimna przystawka autorstwa Rafała Zaręby, czyli karp na niebiesko. Tradycyjne danie kuchni polskiej w interpretacji mistrza zyskało nowy wymiar w postaci absolutnie zjawiskowej karmelizowanej kapusty kiszonej na której złożono filet z karpia. Nowoczesny anturaż, jak listki ziół i prażone proso są równie mile widziane. Ale smak karpia w skojarzeniu z mistrzowską kapustą jest absolutnie godny oklasków, które niestety nie rozbrzmiały. A szkoda.

Druga przystawka na ciepło, czyli barszcz czerwony na „rurze” w wykonaniu Michała Grzywacza i Cezarego Powały był po prostu fenomenalny. Słodko-kwaśny purpurowy barszcz o idealnej konsystencji rozgrzewając różowił gościom policzki. To był idealny podkład pod to, co nas jeszcze czekało. Klasyczne danie zyskało szlachetną formę. A przecież barszcz czerwony na wołowinie w Warszawie zagościł dopiero w XIX wieku. Ze stołów pańskich barszcz podawany z białą fasolą szybko przeniknął do traktierni i jadłodajni stołecznych.

Pierwszym daniem głównym był jesiotr. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze do początków XX w. jesiotry pływały w Wiśle. Odławiano ogromne okazy. Zazwyczaj podawano je w wytwornych restauracjach. Niestety jesiotry wytrzebiono skutecznie. Jednak jesiotr Rafała Zaręby jest wart chwili uwagi. Idealnie upieczony pod kruszonką z tartej bułki, podany z fantastycznym sosem kaparowym, był po prostu pyszny. 

Drugim daniem głównym był kurczak po polsku nadziewany wątróbką z natką pietruszki. Byłam ciekawa jak ze zwyczajową połówką kurczaka z nadzieniem poradzi sobie mistrz Marek Maternowski. Szef kuchni zamiast zacnej porcji z którą nikt by sobie nie poradzi, zaserwował nam skrzydełko kurczaka zagrodowego pięknie wypreparowane i nadziane cudownym faszerunkiem z wątróbki. To był kąsek nad kąskami. Soczyste danie pełne unikalnego smaku. Pyszne! 

Po takim wytwornym daniu zostaliśmy usatysfakcjonowani bombą z lodów owocowych. Szefowie Michał Grzywacz i Cezary Powała w swoim deserze odnieśli się zarówno do wielkiej tradycji szwajcarskich cukierników, jak i włoskich lodziarzy. Obłędne lody z czarnego bzu oraz towarzyszące im lody poziomkowe to rozkosz bogów. Pod każdym względem.

Na kulinarnym szlaku Warszawy taką bombę lodowo-owocową będzie można zjeść w Cafe Miodowa przy Trakcie Królewskim.

Na koniec pojawiły się trzy sery wybrane przez Rafała Zarębę. Długo dojrzewające bursztyn, rubin i szafir idealnie smakowały z wędzoną wiśnią, lawendowym miodem i konfiturą z jarzębiny. Polecam każdemu te cudowne skojarzenia smaków. 

Warto dodać, że wszystkim daniom towarzyszyły idealnie dobrane wina. Doprawdy pyszne wydarzenie!