Owocowy zawrót głowy
Analitycy obliczają, że ceny poszczególnych owoców i warzyw sezonowych są ponad 30% wyższe od średniej z ostatnich 5 lat.
Sezon owocowy rozpoczęły czereśnie – tyle że nie krajowe, a ściągane z zagranicy. Ich ceny, dochodzące nawet do legendarnych już 260 zł za kilogram, wywołały mocne wstrzymanie oddechu, a zaraz później... falę kpin i memów.
Spokojniej konsumenci podeszli do cen truskawek, które kształtowały się na poziomie 6–15 zł za kilogram. Polskie czereśnie mogą też już kupić po rozsądniejszej cenie: 9–15 zł za kilogram.
Konsumenci wiedzą, że taniej już nie będzie. Niemniej wciąż niektóre ceny potrafią zwalić z nóg. Tak jest z malinami, za które obecnie trzeba zapłacić 30–35 zł za kilogram. A przecież jesteśmy europejskim liderem w uprawie malin. Cóż, brakuje rąk do pracy, tzn. zbioru owoców. Do tego rolnicy, sadownicy, a także pośrednicy, sklepy kompensują są niebotyczne ceny energii, paliwa, nawozów, wliczając je właśnie w ceny swoich towarów.
Trzeba mieć pieniądze, aby zdrowo jeść
Wiele osób ryzygnuje dziś z wielu produktów, w tym warzyw i owoców, choć dietetycy pouczają, że świeże warzywa i owocowe powinny się znaleźć w 5 posiłkach w ciągu dnia. Na lepszej jakości i świeższe owoce czy warzywa, które dostępne są na targach i bazarach, naprawdę coraz mniej osób jest stać. Pozostają jeszcze markety i dyskonty, gdzie owoce, w tym maliny czy borówki, można kupić w promocyjnej cenie (np. na bazarze polskie borówki kosztują w tej chwili 40–45 zł/kg, w sklepach dyskontowym zdarzały się zagraniczne za 19–36 zł/kg). Niestety, marketowe owoce nie zawsze są dobrze przechowywane, w związku z czym w opakowaniu oprócz owoców można znaleźć też pleśń. Na pewno też nie mają tyle smaku, co kupione u sprawdzonego dostawcy.
Pewnym wyjście jest samodzielny zbiór u ogłaszających się rolników: oferują o wiele niższą cenę za swoje płody rolne, tyle że trzeba je zebrać samemu, za to tyle, ile potrzeba. I to jest jakieś wyjście.