Historia paprykarza szczecińskiego [Dzieje łakomstwa i obżarstwa]
Lata 60. XX w. to złoty okres dla polskiego rybołówstwa. Trawlery z polską banderą łowiły ryby na całym świecie. Od Arktyki po Antarktydę. Trawlery to statki-chłodnie, pływające przetwórnie. Pracują na nich marynarze, rybacy i technolodzy. Specjaliści od przetwarzania surowych ryb w gotowe zamrożone produkty. W tamtych latach szczecińskie przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich, o swojskiej nazwie Gryf, łowiło ryby u wybrzeży zachodniej Afryki. To tam zrodził się pomysł na paprykarz szczeciński.
A było to tak. W którymś z afrykańskich portów technolodzy zeszli na brzeg. Ilu ich było nie wiadomo. Może dwóch, a może trzech. Na wszelki wypadek, ustalmy, że było ich trzech. Tak będzie sprawiedliwie.
Wiadomo, jak jest okazja to każdy marynarz chce poczuć twardy grunt pod nogami. Zeszli na brzeg i zobaczyli małą restauracyjkę. Akurat był wolny stolik dla czterech. Usiedli, zamówili, spróbowali. I oniemieli. To był to. Piekielnie ostry czop-czop. Lokalny przysmak, ryż z drobno pokrojoną rybą, przyprawiony bardzo ostrą afrykańską pimą (M. l.p. pima). Zasmakowali w tym pikantnym daniu.
Niechętnie wrócili na statek. Ponieważ mieli już pełne ładownie zamrożonych ryb musieli wracać do Polski. W drodze powrotnej mieli dużo wolnego czasu, więc rozmawiali i słuchali muzyki. Myślę, że na pewno słuchali muzyki. Z rozrzewnieniem wspominali afrykański port i pikantny czop-czop. Wtedy, jeden spryciarz ściszył gramofon z którego John Lennon rozpaczliwie wołał „Help” i powiedział:
- Zamrożone bloki z rybami kroi się na kostki. Tak? – zapytał. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami na znak, że mówi prawdę.
- Potem kostki panieruje się, zamraża i sprzedajemy jako kostkę rybną panierowaną. Tak?
Znowu wszyscy potwierdzili, że tak właśnie jest.
- Ale po cięciu bloków pozostają ścinki. Tak? – pytał dalej. Ci trzej, a może było ich tylko dwóch, byli już nieco zirytowani tymi pytaniami. Ale skwapliwie przytaknęli.
Mówił więc dalej: - Przyszło mi do głowy, że zamiast przerabiać te ścinki na mączkę rybną za marne grosze, można dodać je do ryżu, przyprawić na ostro i sprzedać za dużo lepszą cenę. Zapuszkowane.
Technologom ten pomysł się spodobał.
Po powrocie do Polski, poszli do zakładowego laboratorium. W tym laboratorium opracowywano nowe receptury i kontrolowano jakość produkcji. Technolodzy spytali laborantki:
- Dziewczyny, jest tak i tak, pomożecie?
Odpowiedziały:
- Pomożemy!
Był to rok 1965. Violetta Villas wołała rozpaczliwie: „Mamo!” A Irena Santor pięknie prosiła: „Pomóż mi” Jednak nie od razu udało się opracować recepturę nowej konserwy rybnej. Potrzeba było wielu prób, by osiągnąć tamten afrykański, jakże pikantny, intensywny smak. Dlatego pierwsze puszki paprykarza zeszły z taśmy dopiero w roku 1967. To były już zupełnie nowe czasy. Jacek Lech śpiewał: „Do widzenia mamo!” Czuło się, że coś wzbiera i rośnie. Jakże prorocze były słowa piosenki „Po co nam to było” tak pięknie śpiewane przez Joannę Rawik…
W każdym bądź razie wszyscy bardzo cieszyli się z paprykarza. Szczecińskiego oczywiście.
W tym pierwszym oryginalnym paprykarzu było mięso z ryb złowionych przy wybrzeżu Afryki, była pulpa pomidorowa sprowadzana z bratnich krajów demokracji ludowej, była piekielnie ostra afrykańska papryczka pima, była krajowa cebula oraz trochę włoszczyzny, ale bez kapusty. Zaznaczamy to dla porządku. Były też przyprawy. I to było dobre. Paprykarz i piosenki.
Właściwie to jest opowieść o tym jak piosenki inspirują wiekopomne patenty.
Polecam przepis na domowy paprykarz szczeciński, palce lizać!
----------
Źródło: http://paprykarzszczecinski.info/ [dostęp z 7 grudnia 2015 r.]
The Beatles „Help” http://nostalgicznie.pl/the-beatles-help-live-1965-reelin-in-the-years-archives/
Violetta Villas „Do ciebie mamo” http://nostalgicznie.pl/violetta-villas-do-ciebie-mamo-list-do-matki-1965-nagranie-radiowe/
Irena Santor „Pomóż mi” http://nostalgicznie.pl/irena-santor-pomoz-mi-1965/
Jacek Lech „Do widzenia mamo” http://nostalgicznie.pl/jacek-lech-do-widzenia-mamo/
Joanna Rawik „Po co nam to było” http://nostalgicznie.pl/joanna-rawik-po-co-nam-to-bylo/