Zjem prawie wszystko: Jarek Nowak o szokujących potrawach całego świata

2019-07-01 14:10

Pieczone nietoperze, sos ze skisłych ryb, małpie głowy z rusztu, a może larwy pszczół w miodzie? Każdy kraj ma swoje tradycyjne potrawy, które jego mieszkańcy jedzą na co dzień. Dla turystów nie jest to już takie oczywiste! Antropolog i miłośnik egzotycznych wypraw Jarek Nowak w nowym programie „Szokujące potrawy” (Travel Channel, TVN) wybiera się w kulinarną podróż po najdziwniejszych kuchniach świata. To obecnie najlepsza seria filmowa dokumentująca, co i jak ludzie gotują w różnych częściach świata. W rozmowie z Adrianna Ewą Stawską, podróżnik i badacz kultury, Jarek Nowak ujawnia, czy może zjeść wszystko.  

Szokujące potrawy 1
Autor: mat. pras. Travel Channel Prawdziwego smakosza nie pokona nawet owadzia przekąska

Czy trudno przychodzi Panu próbowanie szokujących potraw, takich jak na przykład gulasz z małpy w amazońskiej dżungli?

Dla mnie, jako antropologa, który wie dużo więcej o pokrewieństwie człekokształtnych, myśl o zjedzeniu małpy, wywołała prawdziwy szok. Wszystko się we mnie buntowało. Zobaczyć i powąchać, a nawet dotknąć małpią tuszkę jest po prostu doznaniem ekstremalnym. Ale przyrządzono ją, a mnie, gościowi, nie wypadało odmówić poczęstunku. Nim jednak wydamy wyrok na dietę amazońskich Indian, spróbujmy zrozumieć, że są na nie zdani, jedzą to, co rośnie i żyje obok nich. W dżungli, gęstej dżungli pełnej ruszających się cieni, hałasów i popiskiwań, bardzo trudno upolować inne zwierzęta. Indianie polują na małpy, bo są głośne, łatwo je zlokalizować i ustrzelić. Używają do polowania dmuchawek z trującymi strzałkami, bo w tych warunkach to najskuteczniejsze narzędzie. Ciche, szybko działające i nie uszkadzające zwierzęcia.

Należy Pan do odważnych smakoszy. Ale czasem kulinarne ekstremum przerasta nawet najodważniejszego konsumenta. Czy zdarzyło się, że czegoś Pan nie zjadł lub nigdy nie zje?

Uprzedzenia tkwią w naszym mózgu. Jeśli sobie to wytłumaczymy, jeśli zmienimy swoje nastawienie i staniemy się otwarci na doświadczenie, to można spróbować nieomal wszystkiego.

Aligatora z grilla?

Czemu nie? Jeśli nic innego nie ma? Kajmany, mniejsi kuzyni aligatorów są bardzo popularne w diecie mieszkańców dorzecza Amazonki. Te zwierzęta jedzą tylko ryby, ich mięso bogate w odżywcze białka ma przyjemny smak. Lepsze są od kurczaków. Szczególnie bliska jest mi kuchnia azjatycka. Jadłem stuletnie jaja, fermentowane tofu i inne pozornie dziwne wynalazki, ani zapach, ani wygląd mnie nie zrażają. Choć odraza jest najsilniejszym z uczuć, które chronią nas przed zatruciem. Odraza jest dobra. Ale nie zawsze działa. Są pokarmy, które pachną i smakują wspaniale. Jak pewien azjatycki owoc o smaku ambrozji, który jest śmiertelnie niebezpieczny. Nie ma na niego antidotum. Lub jak ryby, które jada się na surowo, a zawierają mikroskopijne pasożyty przenikające do układu nerwowego. Spożycie takich pokarmów może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia lub przynieść późny, lecz trwały, uszczerbek na zdrowiu. Dlatego każdą wyprawę konsultuję ze specjalistami i staramy się ograniczyć ryzyko do minimum. Bo ryzyko jest.

Czasem także bardzo prozaiczne?

Czasem tak. Na przykład nie wyjęty nabój w mięsie dzika lub śrucina w ptaku. Można stracić ząb (śmiech).

Wspomniał Pan, że poczęstunku nie można odmówić? Dlaczego?

Pod każdą szerokością geograficzną obowiązują te same zasady dobrego wychowania. Jeśli ktoś cię zaprosił do stołu, to jest to wyraz jego zaufania, dopuścił cię do spraw intymnych, dzieli się jedzeniem, jesteś gościem, a gość musi przyjąć z rąk gospodarza wszystko i podziękować za szczodrobliwość, za zaproszenie. Dlatego nigdy nie się odmawia. Czasem nie jem wszystkiego, ale próbuję i chwalę, aby sprawić przyjemność gospodarzom.

Czy łatwo wprosić się na taki poczęstunek? Czy ludzie chętnie Pana zapraszają?

W normalnych warunkach pewnie trwałoby to długo. Musieliby mnie poznać. Obserwowaliby mnie przez jakiś czas, aż nabraliby zaufania. Musiałbym stać się „swój”. Nie inaczej jest u nas. Najprawdopodobniej nikt z nas nie zaprasza pierwszej napotkanej osoby do swojego stołu. Dlatego bardzo ważna jest współpraca z miejscowymi przewodnikami, lokalnymi ekspertami. To oni umożliwiają mi spróbowanie tych wszystkich mniej lub bardziej szokujących smakołyków. Znają gospodarzy i mnie rekomendują. To duże ułatwienie. Dzięki temu mogłem poznać wielu gościnnych ludzi, którzy chcieli się widzami podzielić swoją kuchnią.

Zdarza się, że Pan również gotuje razem z tubylcami?

Najczęściej z kobietami, bo to one wszędzie, każdego dnia gotują, by nakarmić rodzinę. Kobiety lubią dzielić się swoją wiedzą. I trzeba przyznać, że większość pokarmów byłaby praktycznie niejadalna, gdyby nie ich kunszt przyrządzenia jadalnych potraw z nieomal wszystkiego, co może być pożywne. I nie jest sztuką upiec larwy, ale sztuką jest wykorzystać wszystko, co się uda zebrać, upolować, wyhodować. Podróż szlakiem szokujących potraw to przede wszystkim spotkanie ze sztuką niemarnowania żywności.

Czy to kwestia ceny? Ludzie, których Pan spotyka, muszą włożyć dużo wysiłku w zdobycie jedzenia, a to kosztuje i czas, i energię.

Na pewno bardziej od nas szanują, to co mają. Umieją się z tego cieszyć. Mniej skupiają się na wyglądzie jedzenia, na jego powierzchowności, a bardziej na wartości odżywczej i na smaku, na radości ze wspólnego spożywania posiłków. Po przez jedzenie, celebrację posiłków podtrzymują ważne dla nas wszystkich relacje rodzinne i przyjacielskie. To daje im siłę, często w trudnych warunkach, żyć i cieszyć się z tego życia. Być może ich życie jest w jakiś sposób lepsze od naszego, bo żyją uważniej.

Dziękuję za rozmowę, życząc bezpiecznych szokujących potraw zawsze w miłym towarzystwie.

Dziękuję i pozdrawiam wszystkich widzów.

„Szokujące potrawy”

Premiera TRAVEL CHANNEL w każdą sobotę, godzina 10.50