Jak smakuje konina? Co można przyrządzić z koniny?
Jak smakuje konina? Jeśli weźmie się pod uwagę aferę z dodawaniem mięsa końskiego do wołowiny, niektórzy mogli się o tym mimowolnie przekonać. Niemniej mięso konia, zwłaszcza ostatnio, kojarzy nam się raczej negatywnie. Czy słusznie? Sprawdź, jak smakuje konina i co można zrobić z koniny.
Spis treści
Konina już od wieków budzi mieszane uczucia wśród konsumentów. Początkowo traktowana jako jedno z mięs, nagle została zakazana przez chrześcijan jako mięso nieczyste i zagrożone chorobami. Dopiero głód i trudna sytuacja ekonomiczna w XIX wieku wzbudziły na nowo zainteresowanie koniną. Pierwsze przepisy z wykorzystaniem tego mięsa zawdzięczamy Francuzom.
Konina - podobna do wołowiny
Przez lata utrzymywano, że mięso końskie jest szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, wywołuje choroby - np. biegunkę. Nic bardziej mylnego. Pod względem składu chemicznego konina jest najbardziej zbliżona do wołowiny, a poza tym jest jednym z najczystszych mięs ze względu na dość wybredne usposobienie koni, które są wymagające, jeśli chodzi o paszę.
Słodki posmak koniny
Charakterystyczny posmak konina zawdzięcza podwyższonej zawartości węglowodanów oraz aminokwasów: glicyny i alaniny. Jeśli chodzi o barwę koniny, najczęściej jest czerwona aż do brunatnej. Specjaliści wskazują również na inne zalety końskiego mięsa, m.in. delikatniejsze utkanie mięsa źrebiąt i młodych koni, wskutek czego konina jest lepiej przyswajalna dla człowieka od wołowiny i wieprzowiny. Konina najlepiej nadaje się do produkcji wyrobów garmażeryjnych i kiełbas.
Konina - kontrowersje
Największym importerem koni z Polski są Włochy. Eksportujemy ich rocznie ok. 90 tys. i ok. 5 ton koniny rocznie. Kontrowersje cały czas budzi sposób transportu koni na południe Europy. Obrońcy praw zwierząt apelują cały czas o regulacje prawne, które pozwolą godnie transportować zwierzęta.
W Polsce konina nigdy nie była zbyt popularna. Głównie ze względu na obecność konia w naszej historii i kulturze traktujemy go raczej jak towarzysza i przyjaciela, a nie potencjalny obiekt do zjedzenia.