Podkradanie jedzenia z lodówki w pracy: desperacja czy zwykła bezczelność?
W pracy notorycznie ktoś "częstuje się" twoim mlekiem do kawy, giną serki, które odkładasz do lodówki na drugie śniadanie. Najwyraźniej jakiś żarłok grasuje na twoim piętrze. Jakie mogą być pobudki takiego postępowania? Jak sobie z tym radzić?
Spis treści
- Mimowolni sponsorzy
- Znikanie jedzenia z firmowej lodówki: bezczelność czy kradzież
- Jedzenie w firmowej lodówce: głód zaspokojony i sumienie czyste
Mimowolni sponsorzy
Korporacyjna lodówka jest wspólna. Ale produkty, które w niej umieszczamy – już nie. Nie wszyscy o tym pamiętają. Zdarza się, że skończy nam się mleczko do kawy i ukradkiem częstujemy się tym, które akurat stoi w lodówce, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Ale jeśli tym mleczkiem tego samego dnia poczęstuje się kilka osób, ubytek będzie widoczny i przykry dla mimowolnego sponsora. Jeszcze bardziej bolesne może być wyjadanie produktów czy gotowych dań (sałatek, obiadów do odgrzania w mikrofali), które ktoś sobie przygotował na lunch na konkretny dzień – w tej sytuacji okradziona osoba po prostu zostaje o pustym żołądku.
Znikanie jedzenia z firmowej lodówki: bezczelność czy kradzież
Powiedzmy to sobie jasno: w każdym przypadku, czy mniej, czy bardziej bolesnym, jest to kradzież. Co innego, jeśli umówimy się, że kupujemy wspólnie lub na zmianę karton mleka, z którego wszyscy korzystamy, a co innego – jeśli korzystamy z czyjegoś mleka, które na dodatek jest podpisane.
Jeszcze bardziej karygodne jest wyjadanie produktów, które ktoś najwyraźniej przygotował sobie na lunch czy na obiad. Bezczelność to w tym przypadku określenie zbyt łagodne. Takie postępowanie jest po prostu niedopuszczalne. Jeśli się powtarza, warto przyczepić na lodówce karteczkę, np. z tekstem: "Do firmowego żarłoka. Nie rób tego więcej! Wielki Brat patrzy!” albo postawić na lodówce skarbonkę z napisem: “Zrzutka na zasiłek dla głodomora, który wyjada cudze produkty z lodówki”. A nuż winowajcę ruszy sumienie?
Jedzenie w firmowej lodówce: głód zaspokojony i sumienie czyste
Zdarza się jednak, że zostajemy do późna w pracy i dopada nas atak głodu. Sklepy zamknięte, automaty z batonikami – puste... W rozpaczy wyjadamy to, co akurat znaleźliśmy w lodówce, przypuszczając, że pod koniec dnia już nikt nie będzie z tych produktów korzystał. To akt desperacji człowieka w potrzebie – i w pewnym sensie jesteśmy usprawiedliwieni. Możemy traktować to jako pożyczkę. Ale uczciwość, przyzwoitość i dobre wychowanie wymagają, by pożyczkę zwrócić. Na drugi dzień przynieśmy taki sam lub podobny produkt i wstawmy do lodówki z karteczką: "Z podziękowaniem dla osoby, której wczoraj wyjadłam/wyjadłem serek marki x”. Będziemy mieli czyste sumienie, a osoba, od której pożyczyliśmy, nie będzie się czuła wykorzystana.