Kuchnia w stylu wolnym: wywiad z Mateuszem Zielonką, zwycięzcą 6. edycji MasterChef
Mateusz Zielonka, kucharz i surfer, zwycięzca 6. edycji MasterChef. Jego barwna osobowość jednych zjednywała, innych drażniła. Nie można mu było odmówić talentu i umiejętności kucharskich. Jego śmiałe połączenia smaków były zawsze trafione w punkt. Odniósł sukces, został szefem kuchni restauracji Surfer w rodzinnym Wrocławiu. O tym, co go zaskoczyło w programie MasterChef, o czym marzy i co jest dla niego ważne, w szczerej rozmowie z Beszamelem. Przypominamy: 7. edycja MasterChef już 9 września o godzinie 20:00 na antenie TVN
Czym dla Ciebie było zwycięstwo w programie MasterChef?
To, co się wydarzyło w programie, totalnie mnie zaskoczyło. Zdobyłem tytuł, cytując Panią Magdę Gessler, „piekielnego VI MasterChefa” – dla mnie samego to dowód, że potrafię przenosić góry i zmieniać pływy morskie (śmiech).
Co było najtrudniejsze w konkurencjach konkursu telewizyjnego?
Stres – bezapelacyjnie to właśnie było najtrudniejsze – radzenie sobie z nerwówką spowodowaną tym, że był to konkurs nagrywany i pokazywany w telewizji.
Rejestrowane było każde słowo i każdy ruch, do tego trzeba było się wznosić się na wyżyny swojej kulinarnej kreatywności w ściśle określonym czasie. Całość tworzyła we mnie wybuchową mieszankę, która finalnie zmieniała się w strzały adrenaliny, dające kopa do działania.
Jakie wydarzenie konkursowe wspominasz najmilej?
Zdecydowanie te w Australii były niebywale emocjonujące. Poleciała tam już tylko garstka naszej ekipy i trzeba było się naprawdę starać. Im bliżej końca, tym konkurencje były trudniejsze, co paradoksalnie bardzo mi odpowiadało, gdyż uwielbiałem emocje związane z gotowaniem. Najmilej wspominam ostatnie zadanie, kiedy mieliśmy powtórzyć dania najlepszych Chefów z Sydney. Udało mi się wtedy wygrać, a to dało mi dużo siły i motywacji na finał.
Czego nauczył Cię udział w konkursie?
Wiedziałem, że nie mam w zwyczaju udawać kogoś, kim nie jestem, więc od samego początku grałem w otwarte karty. Utwierdziłem w sobie opinie, że aby być Kimś, należy być sobą.
Czy Twoja wrocławska restauracja Surfer to spełnienie marzeń?
Surfer w Magnolii to duży sukces, z czego jestem bardzo dumny, tym bardziej, że serwujemy również dania wegetariańskie, jest totalnie eco i jako pierwsi we Wrocławiu całkowicie wycofaliśmy plastik – na przykład napoje serwowane są z prawdziwymi słomkami ze słomy! Mam pewność, że obraliśmy jedyny słuszny kierunek.Czy podzielisz się z naszymi użytkownikami przepisem na swojego autorskiego burgera i pana cottę z oscypkiem?
Oba przepisy znajdują się w mojej książce „Kuchnia w stylu wolnym”, gdzie można znaleźć także całą masę ciekawych, nieszablonowych przepisów. Dla niecierpliwych zdradzę jednak przepis na Panna Cottę z oscypkiem.
O czym jeszcze marzy Mistrz gotowania w stylu wolnym?
Marzę o restauracji nad oceanem, o czym wspominałem już w programie: surfing, deskorolka, snowboard i gotowanie wciąż pozostają moimi największymi, równorzędnymi pasjami. Chcę móc łączyć ze sobą wszystkie te zajawki i wciąż nimi kierować się w swoim życiu.
Życzymy Ci spełnienia marzeń. Dziękujemy za rozmowę.