Czym jest drinkflacja? Dzieje się już w Wielkiej Brytanii, czy dotrze też do Polski?
Jak browary oszczędzają miliony na podatkach? Obniżają poziom alkoholu w popularnych piwach, ale cena złotego trunku pozostaje bez zmian. Trend nazywany jest drinkflacją i jest coraz popularniejszy. Właśnie przekonują się o tym mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Czy Polacy też zostaną nabici w butelkę??
Czym jest drinflacja?
Drinkflacja to nowy sposób na oszczędzanie pieniędzy przez koncerny piwowarskie. Konsumenci są nieświadomi tego, że w ich ulubionych piwach zawartość alkoholu jest mniejsza, a wciąż płacą tyle samo. Działanie producentów związane jest wchodzącą w życie w sierpniu tego roku w Wielkiej Brytanii ustawą. W jej myśl cło naliczane od większości napojów będzie powiązane wyłącznie z zawartością alkoholu. Obniżając jego zawartość w piwie o 0,3 proc., browary mogą zaoszczędzić nawet 250 mln funtów na opłatach związanych z cłem.
Obniżona zawartość alkoholu w piwie
W Wielkiej Brytanii już kilka piwnych gigantów wprowadziło obniżki alkoholu w swoich piwach. Jak tylko ustawa wejdzie w życie, do tego grona dołączą zapewne kolejne. Według danych brytyjskiego dziennika Daily Mail już teraz niektóre piwa z browaru Heinekena mają 3,7 proc. zamiast 4 proc. W ten sposób na każdej sprzedanej butelce lub puszce producent oszczędza od 2 do 3 pensów. Heineken nie wyklucza, że zacznie produkować wszystkie swoje piwa z obniżoną zawartością alkoholu.
Producenci złotego trunku bronią się przed zarzutami i twierdzą, że obniżka zawartości alkoholu w piwie może uchronić ich przed wciąż rosnącymi kosztami. Niektóre przedsiębiorstwa uważają, że w ten sposób dbają o zdrowie publiczne.
Czy drinkfalcja dotrze do Polski?
O trendzie zwanym drinkflacją poinformował serwis portalspozywczy.pl, powołując się na dane dziennika Daily Mail. Zjawisko obniżania alkoholu w piwie stało się już powszechne w Wielkiej Brytanii. Być może już niedługo dotrze do Polski.